wahmbulance wahmbulance wahmbulance wahmbulance wahmbulance MAM CHROMATYKA!!! wahmbulance wahmbulance wahmbulance wahmbulance wahmbulance
No. W ramach ogólnej wdzięczności do świata jako takiego, że ten przecudowny przedmiot znalazł się szczęśliwie w moim posiadaniu, gotowa jestem na wszelkie pytania w zakresie harmonijek ustnych itepe, na które odpowiem na miarę moich możliwości (tzn. będę się starać). 3nodding
perypetie i przeszkody na jakie napotkałam przy zakupie harmonijki
Od dłuższego czasu planowałam kupić sobie harmonijkę chromatyczną. Zrobiłam więc rekonesans i zdecydowałam, że najodpowiedniejszym modelem będzie Chrometta 12. I fajnie. W necie wszędzie była mniej lub bardziej droga, ale na tej stronie jej cena była stosunkowo najprzyzwoitsza. Tyle że musiałabym zaczekać, aż sprowadzą, no i doliczyć koszty przesyłki. Więc szukałam sklepu we Wrocławiu, gdzie można by ją kupić na miejscu w tej cenie, lub taniej. Znalazłam sklep Ostrowski na tej stronie. O złotówkę drożej, ale za to od razu i nie płacę za przesyłkę. I tu się zaczyna.
Dla tych, którzy mają plan Wrocławia - polecam studiowanie moich wędrówek, będziecie się mogli załamać w sposób doskonalszy. stare
Dojeżdżam se tramwajem na Jana Pawła. Idę na przystanek tramwajowy we właściwym kierunku - NIECZYNNY. Idę na autobusowy. Studiuję rozkład ze wzmożoną uwagą, w końcu ustalam ponad wszelką wątpliwość, że trzy autobusy zatrzymują się przy Zaporoskiej, z którą krzyżuje się docelowa Lwowska.
Dojeżdżam elegancko, trafiam na Lwowską, odnajduję adres... zamiast harmonijek i instrumentów muzycznych jest tam jakże szeroki asortyment śrubek, nakrętek i innych sprzętów metalowych. Łażę w te i we wte, w końcu sfrustrowana dzwonię do tego sklepu. "Jesteśmy na Armii Krajowej 5" - jakby mi kto w mordę strzelił!
Zaczyna się kampania pytania przechodniów - w sumie o drogę zapytałam dziś paręnaście osób.
Jakaś zażywna staruszka na przystanku tramwajowym na Zaporoskiej zapewniła mnie, że powinnam iść przed siebie, bo to tylko jeden króciutki przystanek i będę na miejscu. Jej pewność siebie wydawała się przekonywać resztę osób na przystanku, które już zdążyłam zaangażować do sprawy.
Więc lezę sobie, lezę, ba! Maszeruję z zawrotną prędkością, ale Armii Krajowej jak nie było, tak nie ma. Jakaś pani ubawiona poradziła mi podjechać tramwajem. Doszłam do Ronda, wsiadłam do 6, przejechałam dwa przystanki, wysiadam przy Hallera. Czuję przypływ pewności siebie i otuchy i w tym stanie zaczepiam kobitkę, która za głowę się łapie i mówi, że to przecież jeszcze taki kawał drogi.
Zdziwiłam się, ale nic to. Była taka przekonana o swojej słuszności. Za jej radą wsiadłam w 20 i jechałam nią do oporu, tak właśnie, NA OPORóW. Mijając cmentarz, popadłam w refleksyjny nastrój nad drogą człowieka przez życie. Wysiadłam na totalnym odludziu, otoczona późnoletnią zielenią działek.
Zestresowana zaczęłam machać z przesadnym rozmachem na nadjeżdżający autobus, który miał mnie zabrać na zaklętą Armii Krajowej. Wsiadłam w 125 i przez dłuższy czas wracałam się tą samą drogą. Moja informatorka była ciut nadgorliwa z tym ostatnim przystankiem.
W autobusie jakaś pani poleciła mi wysiąść na przystanku Nyska (już na Armii Krajowej). Wysiadłam.
I dalejże drałować przed siebie! Idę raźno, zaraz będzie sklep. Idę mniej raźnie, rozglądam się bacznie dookoła (wszędzie serwisy samochodowe, części, komisy). Idę zgnębiona, już mi się nic nie chce - chwała Bogu! Przede mną most i - koniec Armii Krajowej. Pytam rowerzysty o sklep, on stropiony odpowiada, że wedle wszelkich znanych mu danych jest on na jej drugim końcu.
Maszeruję przez całą wieczność w narastającym otępieniu (ta aleja jest piekielnie długa) i w końcu... TAK! TO ON! Włażę do sklepu, tryumfalnie kupuję harmonijkę. Krytykuję ich opieszałość, że nie uaktualnili swojego adresu, matczynym tonem. Goście popatrują na mnie dziwnie, wreszcie dowiaduję się, że
a) ich adres jest powszechnie dostępny na ich stronie internetowej (Bóg i Wy mi świadkiem, żadnego linka na stronie, gdzie znalazłam ich dawny adres nie było - no SKąD mogłam wiedzieć .___. )
b) są pod tym adresem od CZTERECH CHOLERNYCH LAT! gonk
Wróciłam do domu autobusem 136 z średnią prędkością 2m/min (był korek aż do estakady w budowie, ja mieszkam 2 przystanki za, co jest dodatkowo dołujące).
W domu rodzice się mnie zapytali, czemu do nich nie zadzwoniłam - powiedzieliby mi przecież, jak tam najprościej dojechać! gonk
Spis dzisiejszych osiągnięć:
1) zwiedziłam prawie cały Wrocław na jednym śniadanku (sprawę miałam załatwić i zdążyć jeszcze przed obiadem)
2) przeszłam 1 i 2/3 długości jednej z najdłuższych wrocławskich ulic
3) odpytałam ze znajomości planu Wrocławia kilkanaście osób - połowa oblała
4) wydałam 7zł na bilety (wysyłka w tamtym sklepie internetowym to 10zł, łącznie 229zł, ja zapłaciłam dzisiaj 2zł mniej i straciłam 4 godziny!) gonk
Dla tych, którzy mają plan Wrocławia - polecam studiowanie moich wędrówek, będziecie się mogli załamać w sposób doskonalszy. stare
Dojeżdżam se tramwajem na Jana Pawła. Idę na przystanek tramwajowy we właściwym kierunku - NIECZYNNY. Idę na autobusowy. Studiuję rozkład ze wzmożoną uwagą, w końcu ustalam ponad wszelką wątpliwość, że trzy autobusy zatrzymują się przy Zaporoskiej, z którą krzyżuje się docelowa Lwowska.
Dojeżdżam elegancko, trafiam na Lwowską, odnajduję adres... zamiast harmonijek i instrumentów muzycznych jest tam jakże szeroki asortyment śrubek, nakrętek i innych sprzętów metalowych. Łażę w te i we wte, w końcu sfrustrowana dzwonię do tego sklepu. "Jesteśmy na Armii Krajowej 5" - jakby mi kto w mordę strzelił!
Zaczyna się kampania pytania przechodniów - w sumie o drogę zapytałam dziś paręnaście osób.
Jakaś zażywna staruszka na przystanku tramwajowym na Zaporoskiej zapewniła mnie, że powinnam iść przed siebie, bo to tylko jeden króciutki przystanek i będę na miejscu. Jej pewność siebie wydawała się przekonywać resztę osób na przystanku, które już zdążyłam zaangażować do sprawy.
Więc lezę sobie, lezę, ba! Maszeruję z zawrotną prędkością, ale Armii Krajowej jak nie było, tak nie ma. Jakaś pani ubawiona poradziła mi podjechać tramwajem. Doszłam do Ronda, wsiadłam do 6, przejechałam dwa przystanki, wysiadam przy Hallera. Czuję przypływ pewności siebie i otuchy i w tym stanie zaczepiam kobitkę, która za głowę się łapie i mówi, że to przecież jeszcze taki kawał drogi.
Zdziwiłam się, ale nic to. Była taka przekonana o swojej słuszności. Za jej radą wsiadłam w 20 i jechałam nią do oporu, tak właśnie, NA OPORóW. Mijając cmentarz, popadłam w refleksyjny nastrój nad drogą człowieka przez życie. Wysiadłam na totalnym odludziu, otoczona późnoletnią zielenią działek.
Zestresowana zaczęłam machać z przesadnym rozmachem na nadjeżdżający autobus, który miał mnie zabrać na zaklętą Armii Krajowej. Wsiadłam w 125 i przez dłuższy czas wracałam się tą samą drogą. Moja informatorka była ciut nadgorliwa z tym ostatnim przystankiem.
W autobusie jakaś pani poleciła mi wysiąść na przystanku Nyska (już na Armii Krajowej). Wysiadłam.
I dalejże drałować przed siebie! Idę raźno, zaraz będzie sklep. Idę mniej raźnie, rozglądam się bacznie dookoła (wszędzie serwisy samochodowe, części, komisy). Idę zgnębiona, już mi się nic nie chce - chwała Bogu! Przede mną most i - koniec Armii Krajowej. Pytam rowerzysty o sklep, on stropiony odpowiada, że wedle wszelkich znanych mu danych jest on na jej drugim końcu.
Maszeruję przez całą wieczność w narastającym otępieniu (ta aleja jest piekielnie długa) i w końcu... TAK! TO ON! Włażę do sklepu, tryumfalnie kupuję harmonijkę. Krytykuję ich opieszałość, że nie uaktualnili swojego adresu, matczynym tonem. Goście popatrują na mnie dziwnie, wreszcie dowiaduję się, że
a) ich adres jest powszechnie dostępny na ich stronie internetowej (Bóg i Wy mi świadkiem, żadnego linka na stronie, gdzie znalazłam ich dawny adres nie było - no SKąD mogłam wiedzieć .___. )
b) są pod tym adresem od CZTERECH CHOLERNYCH LAT! gonk
Wróciłam do domu autobusem 136 z średnią prędkością 2m/min (był korek aż do estakady w budowie, ja mieszkam 2 przystanki za, co jest dodatkowo dołujące).
W domu rodzice się mnie zapytali, czemu do nich nie zadzwoniłam - powiedzieliby mi przecież, jak tam najprościej dojechać! gonk
Spis dzisiejszych osiągnięć:
1) zwiedziłam prawie cały Wrocław na jednym śniadanku (sprawę miałam załatwić i zdążyć jeszcze przed obiadem)
2) przeszłam 1 i 2/3 długości jednej z najdłuższych wrocławskich ulic
3) odpytałam ze znajomości planu Wrocławia kilkanaście osób - połowa oblała
4) wydałam 7zł na bilety (wysyłka w tamtym sklepie internetowym to 10zł, łącznie 229zł, ja zapłaciłam dzisiaj 2zł mniej i straciłam 4 godziny!) gonk