|
|
|
|
|
|
Posted: Tue Jun 20, 2006 9:23 am
[ Message temporarily off-line ]
|
 |
 |
|
|
|
|
|
|
|
|
Posted: Sat Jun 24, 2006 8:47 am
Autobusem zmierzającym do Dallas jadą stary kowboj, jakiś młody biznesmen ze Wschodniego Wybrzeża i obdarzony wielkim biustem dama, odziana w bluzkę ze sporym dekoltem. Niedaleko od docelowego przystanku, młody, który przez całą drogą gapił się na piersi kobietki, w końcu nie wytrzymuje, nachyla się do niej i mówi: - Dam pani 10 dolców za zrobienie mi laski. Wściekły kowboj wyszarpuje zza pasa rewolwer, wypala z niego między oczy młodemu i z mknącego autobusu wyrzuca jego ciało przez otwarte okno na drogę. - Dziekuję - mówi wzruszona dama - że stanął pan w obronie mojego honoru. - Honoru? Kobieto, walczę tylko z inflacją. Laska w stanie Texas kosztuje 4 dolary... Facet żył na bezludnej wyspie. Miał tam wszystko. Jedzenie, picie, dach nad głową, brakowało mu jednak kobiety. 50 metrów od jego wyspy była druga wyspa, pełna pięknych, wyuzdanych kobiet. Codzień wieczorem obserwował je gdy wyczyniały harce rodem z Lesbos. A one przywoływały go, a on nie mógł płynąć, gdyż akurat w tym miejscu zawsze roiło się od rekinów... A życie było mu milsze niż sex... Pewnego dnia, gdy siedział sobie na brzegu, obserwując kobiety z drugiej wyspy, podeszła do niego złota żabka. - Cześć - mówi. - Jestem złota żabka. Moge spełnic Twe jedno życzenie. Jedno i tylko jedno. Zastanów sie dobrze, bo szansę masz jedyną i ostatnią.
Gość sie popatrzył i mówi: - Jebnij mi tu proszę mostek!
Na to żabka stajac na tylnich łapkach, wyginając się do tyłu:
- Toś qrrwwwa wydumał.... Dwóch afrykańskich lekarzy kłóci się na korytarzu. - Mówię ci to jest prooom, p-r-o-o-o-m. Drugi odpowiada: - Mylisz się kolego to z całą pewnością prąąąt, p-r-ą-ą-ą-t. Całą tą dyskusję słyszy młoda pielęgniarka, która dostrzegła szansę do wykazania się wiedzą: - Przepraszam panów, chyba jestem w stanie pomóc. Szukają państwo słowa "prątek". "P-r-ą-t-e-k" - mówi i odchodzi zadowolona z siebie. Pierwszy doktor odwraca się do drugiego i mówi: - Nie zwracaj na nią uwagi, nie wie o czym mówi. Jestem pewien że nigdy nie słyszała hipopotama pierdzącego pod wodą.
|
 |
 |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Posted: Tue Jun 27, 2006 4:53 am
Jedzie facio szosą i nagle widzi machającego autostopowicza. Zatrzymuje się, pyta dokąd chciały dojechać i w końcu zgadza się go zabrać ze sobą. Jadą i jadą a autostopowicz bez przerwy patrzy się na prowadzącego pojazd. W końcu kierowca nie wytrzymuje i pyta: - Ty, chłopcze! Co tak patrzysz? A autostopowicz spokojnie: - Słuchaj! A może Cię wydymam, co? Kierowca cały zdegustowany: - Co powiedziałeś? - Choć! Wydymam Ciebie tak, że tchu nie złapiesz!!! Na te słowa kierowca zatrzymał samochód, wyciąga faceta z przedniego siedzenia, spuszcza mu manto, zostawia na poboczu i wsiada z powrotem do samochodu. Trochę uspokojony, aczkolwiek zdenerwowany mruczy do siebie: - Co za palant! Prawie, prawie i by mnie przekonał... Babka przychodzi do apteki i zwraca się do sprzedawcy: - 200 prezerwatyw, proszę. - Babka, po co tobie tyle,nie za stara jesteś?! - Telewizor mi się zepsuł, majstra zawołałam, on popatrzył i mówi: "Babka, kupuj bezpieczniki, kupa pie*dolenia będzie" - Hej urwisy! Przywitajmy Śnieżynkę! Witaj Śnieżynko, popatrz, to są już duże dzieci, wiedzą co jest bajką a co nie, zdradź im proszę nieco sekretów dotyczących Świętego Mikołaja. Kto pierwszy zada pytanie? Stasiu, może ty... - Jak Mikołaj wchodzi? Śnieżynka zarumieniła się - Noo... mocno, gwałtownie, brutalnie nawet... - Słoniu! Słoniuuu! - woła mrówka. - No co tam? - zainteresował się życzliwie Słoń. - Powiedz mi Słoniu, a jak wy się... ten... tego... rozmnażacie? Trochę ciężcy jesteście, nie? - My się rozmnażamy oralnie. - Oralnie? Jak to - oralnie?!? Nie da się rozmnażać oralnie! - E tam, nie da...! Zawołaj tu słonicę... a ja tymczasem schylam głowę... o!... bez trudu sięgam sobie trąbą do... - OK!! dobra, wystarczy, rozumiem... W pewnym małym królestwie pojawił się smok i bardzo rozrabiał. Król postanowił poszukać pomocy u najlepszych rycerzy. - Duży Rycerzu - zwraca się do pierwszego - ratuj, bo smok zabija. Codziennie, by go przebłagać, musimy rzucać mu piękną dziewicę na pożarcie! Inaczej pożre wszystkich od razu! - Dobrze - mówi Duży Rycerz - ale potrzebuję dwu miesięcy na przygotowanie planu. - No co ty! Przez dwa miesiące to się skończą dziewice wśród chłopek, mieszczek... Będziemy musieli poświęcić dwórki i może nawet królewnę, a i tak nie starczy i smok zniszczy wszystko. Poszli do Średniego Rycerza. - W porządku - mówi ten. - Ale dajcie mi miesiąc na przygotowania. - Ależ rycerzu! Miesiąc to strasznie długo, a my musimy codziennie poświęcać nieskalaną białogłowę. Poszli do Małego rycerza. - Dobrze - rzekł rycerz. - Dajcie mi trzy dni. To już było do przyjęcia. Po trzech dniach smok nadal żył i delegacja z królem na czele zjawia się ponownie u Małego Rycerza. - Rycerzu! Jak tam? Miałeś trzy dni i co? - Jak to co? W tym czasie uratowałem trzy wieśniaczki, sześć mieszczanek, cztery dwórki i królewnę!
|
 |
 |
|
|
|
|
|
|
|
|
Posted: Tue Jul 04, 2006 4:35 am
Fińska sauna. Jeden z gołych mężczyzn wstaje z ławki i na oczach zaskoczonych "współsaunowiczów" zaczyna sikać na palenisko. Zanim ktokolwiek zdążył zaprotestować "rozlega się" zapach dobrego Martini: - Spoko chłopaki - mówi konfidencjonalnie facet - Żona wczoraj z okazji urodzin postawiła tyle wermutu, że w pęcherzu mam samo wino. Wszyscy uspokojeni trochę, wracają do uroków powietrznej kąpieli gdy jeden z siedzących w kącie grubasów wstał, zdarł ręcznik opasujący tłusty tors i... nasrał na gorące kamienie. Smród niesamowity, wszyscy w panice opuszczają drewniane pomieszczenie. A grubas , kiwając głową smutnie mruczy pod nosem: - A moja mnie zawsze jakimś gównem napasie. - No, teraz to się mój chłop doigrał! Jak tylko wróci do domu urwę mu jajo! - A czemu tylko jedno? - A żeby na następny raz się bał! Wyrwidąb, Waligóra i Szewczyk Dratewka przechwalają się jaki to wyczyn największy dokonali w życiu. - Ja wyrwałem w trzy dni dziewiętnaście największych dębów w Borach Tucholskich – chwali się Wyrwidąb. - Ja rozniosłem w pył sześć gór w Sudetach – chełpi się Waligóra. - A ja przez cztery dni ruch*łem Księżniczkę zaklętą w indyka – mówi Szewczyk Dratewka. - Ee.... co to za wyczyn?! Całkiem niezła z niej dupa. Tłustawa, z dużym cycem... - Chłopaki, księżniczką to ona się stała dopiero czwartego dnia...
|
 |
 |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Posted: Sat Jul 08, 2006 2:39 am
Stary MacDonald miał poważne problemy ze zdrowiem. Czując zbliżającą się śmierć poprosił swojego przyjaciela MacDougal’a o przysługę: - Słuchaj mam do ciebie ogromną prośbę. Jak umrę, to wlej mi do trumny butelkę najlepszej whisky. - Nie ma sprawy - odparł MacDougal - pozwolisz jednak, że najpierw przepuszczę ją przez swoje nerki?
Chłopek wchodzi do baru, zamawia whisky: - Ile ? - Trzy dolary. Wyjmuje z kieszeni trzy dolary. Jeden kładzie na bufet przed sobą, potem idzie w lewy koniec bufetu, tam kładzie drugi, potem idzie w prawy koniec bufetu, tam kładzie trzeci. Barman, delikatnie wk*rwiony, idzie na prawo, na lewo i zabiera pieniądze. Następnego dnia znowu ten sam chłopek przychodzi, znowu szklaneczkę whisky zamawia i znów rozkłada dolary w różne końce bufetu. Barman złości się, lecz za pieniędzmi chodzi. Taki obraz powtarza się dzień za dniem. I ot, pewnego razu chłopek zamawia whisky, stawia przed sobą, grzebie w kieszeni i wyjmuje papierek - 5 dolarów. Barman szybko ten papierek bierze, mściwie uśmiecha się, wyjmuje dwa dolary reszty, idzie w lewy koniec bufetu, tam kładzie jeden dolar, potem idzie w prawy koniec i tam kładzie drugi. Następnie wraca i wrogo patrzy na chłopa. Chłop flegmatycznie wypija whisky, wyjmuje z kieszeni dolara, kładzie go przed sobą: - Chyba, wezmę jeszcze szklaneczkę. Blondynka wpada do apteki z pretensjami: - Czy moglibyście zacząć odbierać ten cholerny telefon? Człowiek dzwoni w ważnej sprawie, a tu nic i nic... - Hmm... a pod jaki numer pani dzwoni? - 08002200 - A skąd pani go ma? - No przecież na drzwiach macie napisane! - Ach tam... To są godziny otwarcia apteki. Stoją na przystanku autobusowym babcia i harcerz. Babulka kicha i kicha. Harcerz mówi: - Babciu, na zdrowie! Babcia: - Dziękuje, ale chyba nie na zdrowie, synuś, ja po prostu tabaczkę wącham. Harcerz w odpowiedzi: - Tak ogólnie to s*am na to, ale harcerz powinien być uprzejmy! Rok 1938. W Berlinie na Stadionie Olimpijskim rozgrywany jest właśnie towarzyski mecz Niemcy vs Włochy. Trybuny wypełnione ludźmi w mundurach z charakterystycznymi opaskami na rękawach. Na honorowych miejscach dwaj wodzowie Hitler i Mussollini. Mecz zbliża się do końca a zawodnicy ni jednej ni drugiej drużyny nie mogą wbić piłki do bramki przeciwnika. Ostatnia minuta. Hitler zwraca się do Mussolliniego: - Drogi Benito, zrób coś, pomóż mi. Jak ja wyglądam przed narodem. Przecież oni wierzą we wszystko co mówię, a obiecywałem wczoraj, że wygramy dwa do zera. - Nie ma sprawy, Mein Fuhrer - odpowiada Duce. Woła adiutanta, coś mu szepcze do ucha, ten szybko podbiega do trenera i, o dziwo, za dziesięć sekund pada bramka dla Niemców. Po wznowieniu szybki rajd lewą strona boiska i gol na 2:0. Na trybunach szaleństwo, wiwaty na cześć zawodników i wodza. - Adolfie - cicho mówi do ucha Hitlera Mussollini - Ale wiesz, kiedyś będzie trzeba oddać ten dług. Wpadły zwierzęta w jamę wykopaną w ziemi. Siedzą. Nagle zając groźnie: - Kto pierdnął?! Lew: - Ja. A co? Zając, z zachwytem podnosząc kciuka: - Zapach - zajebiozka! - Tata! Opowiedz mi bajkę na dobranoc! - Dobrze synku. Połóż się, to ci opowiem...
...dawno, dawno temu, w dalekim kraju, żył sobie młody chirurg. Miał śliczną żonę. Żyli sobie szczęśliwie, aż tu jednego dnia żona mu mówi: "Odchodzę od ciebie, innego kocham!". Załamał się chirurg i pyta: "A co ze mną?" Na to żona: "Znajdź sobie jakąś inną" - i myk do drzwi. Wtedy on chwycił skalpel, krzyknął: "Jeśli nie będziesz moja - to niczyja", i rzucił się na nią! - I co tato? Zarżnął ją? - Synu, przecież to lekarz był, przysięgał, że nie będzie szkodził. Złapał niewierną i... zmienił jej płeć. - Straszna bajka... - Straszna. Więc ją zapamiętaj i opowiedz przy okazji mamie, dobrze? - Tato... ale ty nie jesteś chirurgiem. - Synku, anatomopatolog też wie, jak się używa skalpela.
|
 |
 |
|
|
|
|
|
|
|
|
Posted: Wed Aug 16, 2006 6:09 am
Biologia - A na tym zdjęciu widzimy krokodyla który jajka składa, kto wie po co? - Stary już jest... Niepotrzebne już mu są...
|
 |
 |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Posted: Sat Aug 19, 2006 2:21 pm
Krótkie wyjaśnienie - Norwedzy śmieją się ze Szwedów jak my z Ruskich, czy Belgowie z Holendrów oraz vis-a-vis i a’propos.
Przychodzi Ole do okulisty po okulary, siada w fotelu i dostaje do ręki tabliczkę. Okulista: - Proszę zasłonić lewe oko... teraz prawe... teraz lewe. Lewe powiedziałem! Ole! L e w e oko! Ole zgłupiał. - Po prostu zapamiętaj, która to lewa ręka i tejże użyj. Zaczynamy. Zakryj prawe oko... Ole, to jest l e w e oko!!! W desperacji okulista wyciągnął papierową torbę, wyciął w niej otwór i założył Ole na głowę. Obracając to w lewą, to w prawą zaczął badanie. - No i jak Ole, lepiej? Ole: - Chyba tak, ale prawdę mówiąc, wolałbym takie druciane oprawki jak ma Sven...
Każdego roku, siedemnastego maja, Szwedzi maszerując w paradzie po jednej stronie ulicy mijają Norwegów drepczących po drugiej. W tym momencie podstępni Szwedzi obrzucają przeciwników petardami. Niezrażeni Norwedzy podpalają petardy i odrzucają je z powrotem...
Wiecie, jaka jest ulubiona gra towarzyska Szwedów? Na przyjęciu, do dużego pudła wchodzi jedna osoba, a reszta zgaduje kto jest w środku!
|
 |
 |
|
|
|
|
|
|
|
|
Posted: Sat Aug 19, 2006 2:31 pm
Pacjent budząc się z narkozy pyta lekarza: - Doktorze, czy udało się ocalić moją nogę? - Jasne. Tu stoi, w bańce z formaliną. Student do studenta : - Jeśli dziekan nie odwoła swoich słów to jutro wypierd*lam z tej uczelni. - A co powiedział dziekan? - Wypierd*laj z tej uczelni. Dentysta do pacjenta podczas “prac głębinowych”: - O przepraszam, zdaje się, że naruszyłem panu nerw. - Nie szkodzi, nawet nie bardzo bolało – uspokaja pacjent – tylko niepotrzebnie pan z tego powodu wyłączył światło...
|
 |
 |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Posted: Wed Dec 13, 2006 2:39 am
Kiray Pacjent budząc się z narkozy pyta lekarza: - Doktorze, czy udało się ocalić moją nogę? - Jasne. Tu stoi, w bańce z formaliną. Student do studenta : - Jeśli dziekan nie odwoła swoich słów to jutro wypierd*lam z tej uczelni. - A co powiedział dziekan? - Wypierd*laj z tej uczelni. Dentysta do pacjenta podczas “prac głębinowych”: - O przepraszam, zdaje się, że naruszyłem panu nerw. - Nie szkodzi, nawet nie bardzo bolało – uspokaja pacjent – tylko niepotrzebnie pan z tego powodu wyłączył światło... dwa ostatnie są naj leprze.
|
 |
 |
|
|
|
|
|
|
|
|
Posted: Sun Dec 17, 2006 8:26 am
To tylko draśnięcie. Jedź, prawa wolna. Do wesela się zagoi. To tylko kot hałasuje w ogródku. Lekarz mówi, że najgorsze już minęło. Ta bomba to robota amatora. Popatrz, zaraz dziadek zrobi fikolka. A co mi tam! Zabije albo wyleczy! To był najlepszy seks w moim życiu. Na pewno nie jest nabity. Nie zastrzelisz człowieka patrząc mu prosto w oczy. Nigdy nie czułem się lepiej. Ten gatunek nie jest jadowity. Nauczyłem się prowadzić jedna reka. Patrze, czy lufa jest dobrze wyczyszczona. Nie wiedziałem, że to pańska żona. Oczywiście mam nadzieję, że mimo wszystko zostaniemy przyjaciółmi. Tu nie ma żadnych rekinów. Raz kozie śmierć. Przecież ci mówię, głupia babo, że to nie jest pod prądem. Przecież umiem pływac. Tu nie jest głęboko. Powiedział, że pies był szczepiony. Mam nadzieję, że idzie pan tą siekierą rąbać drewno. To, co wyrzuciłem, to był granat, a nie zawleczka, prawda? Nie martw się, przeżyję. O kur**, to żyje! Ostanie słowo hakera - Log Out
|
 |
 |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Posted: Mon Dec 18, 2006 9:50 am
PRAWDZIWA ROZMOWA NAGRANA NA MORSKIEJ CZESTOTL. ALARMOWEJ CANAL 106, NA WYBRZEZU FINISTERRA (GALICJA) POMIEDZY HISZPANAMI A AMERYKANAMI 16 PAZDZIERNIKA 1997 ROKU Hiszpanie: (w tle slychac trzaski) Tu mówi A-853, prosimy, zmieńcie kurs o 15 stopni na południe, by uniknąć kolizji... Płyniecie wprost na nas, odległość 25 mil morskich. Amerykanie: (trzaski w tle) Sugerujemy wam zmianę kursu o 15 stopni na północ, by uniknąć kolizji. Hiszpanie: Odmowa. Powtarzamy: zmieńcie swój kurs o 15 stopni na południe, by uniknąć kolizji... Amerykanie: (inny głos): Tu mówi kapitan jednostki pływającej Stanów Zjednoczonych Ameryki. Nalegamy, byście zmienili swój kurs o 15 stopni na północ, by uniknąć kolizji. Hiszpanie: Nie uważamy tego ani za słuszne, ani za możliwe do wykonania. Sugerujemy wam zmianę kursu o 15 stopni na południe, by uniknąć zderzenia z nami. Amerykanie: (ton głosu świadczący o wściekłości): Tu mówi kapitan Richard James Howard, dowodzący lotniskowcem USS Lincoln marynarki wojennej Stanów Zjednoczonych; drugim co do wielkości okrętem floty amerykańskiej. Eskortują nas dwa okręty pancerne, sześć niszczycieli, pięć krążowników, cztery okręty podwodne oraz liczne jednostki wspomagające.Udajemy się w kierunku Zatoki Perskiej w celu przeprowadzenia manewrów wojennych w obliczu możliwej ofensywy ze strony wojsk irackich. Nie sugeruję... ROZKAZUJE; WAM ZMIENIĆ KURS O 15 STOPNI NA PÓŁNOC! W przeciwnym razie beziemy zmuszeni podjąć działania konieczne by zapewnić bezpieczeństwo temu okrętowi, jak również siłom koalicji. Należycie do państwa sprzymierzonego, jesteście członkiem NATO i rzeczonej koalicji.Żądam natychmiastowego posłuszeństwa i usunięcia się z drogi! Hiszpanie: Tu mówi Juan Manuel Salas Alcántara. Jest nas dwóch. Eskortuje nas nasz pies, jest też z nami nasze jedzenie, dwa piwa i kanarek, który teraz śpi. Mamy poparcie lokalnego radia La Coruna i morskiego kanału alarmowego 106. Nie udajemy się w żadnym kierunku i mówimy do was ze stałego lądu, z latarni morskiej A-853 Finisterra, z wybrzeża Galicji. Nie mamy gównianego pojęcia, które miejsce zajmujemy w rankingu hiszpańskich latarni morskich. Możecie podjąć wszelkie słuszne działania, na jakie tylko przyjdzie wam ochota, by zapewnić bezpieczeństwo waszemu zasranemu okrętowi, który za chwilę rozbije się o skały; dlatego ponownie nalegamy i sugerujemy wam, iż działaniem najlepszym, najbardziej słusznym i najbardziej godnym polecenia będzie zmiana kursu o 15 stopni na południe, by uniknąć zderzenia z nami.
Amerykanie: OK. Przyjąłem, dziękuję.
|
 |
 |
|
|
|
|
|
|
|
|
Posted: Sat Jan 13, 2007 1:25 pm
BeeWolf PRAWDZIWA ROZMOWA NAGRANA NA MORSKIEJ CZESTOTL. ALARMOWEJ CANAL 106, NA WYBRZEZU FINISTERRA (GALICJA) POMIEDZY HISZPANAMI A AMERYKANAMI 16 PAZDZIERNIKA 1997 ROKU Hiszpanie: (w tle slychac trzaski) Tu mówi A-853, prosimy, zmieńcie kurs o 15 stopni na południe, by uniknąć kolizji... Płyniecie wprost na nas, odległość 25 mil morskich. Amerykanie: (trzaski w tle) Sugerujemy wam zmianę kursu o 15 stopni na północ, by uniknąć kolizji. Hiszpanie: Odmowa. Powtarzamy: zmieńcie swój kurs o 15 stopni na południe, by uniknąć kolizji... Amerykanie: (inny głos): Tu mówi kapitan jednostki pływającej Stanów Zjednoczonych Ameryki. Nalegamy, byście zmienili swój kurs o 15 stopni na północ, by uniknąć kolizji. Hiszpanie: Nie uważamy tego ani za słuszne, ani za możliwe do wykonania. Sugerujemy wam zmianę kursu o 15 stopni na południe, by uniknąć zderzenia z nami. Amerykanie: (ton głosu świadczący o wściekłości): Tu mówi kapitan Richard James Howard, dowodzący lotniskowcem USS Lincoln marynarki wojennej Stanów Zjednoczonych; drugim co do wielkości okrętem floty amerykańskiej. Eskortują nas dwa okręty pancerne, sześć niszczycieli, pięć krążowników, cztery okręty podwodne oraz liczne jednostki wspomagające.Udajemy się w kierunku Zatoki Perskiej w celu przeprowadzenia manewrów wojennych w obliczu możliwej ofensywy ze strony wojsk irackich. Nie sugeruję... ROZKAZUJE; WAM ZMIENIĆ KURS O 15 STOPNI NA PÓŁNOC! W przeciwnym razie beziemy zmuszeni podjąć działania konieczne by zapewnić bezpieczeństwo temu okrętowi, jak również siłom koalicji. Należycie do państwa sprzymierzonego, jesteście członkiem NATO i rzeczonej koalicji.Żądam natychmiastowego posłuszeństwa i usunięcia się z drogi! Hiszpanie: Tu mówi Juan Manuel Salas Alcántara. Jest nas dwóch. Eskortuje nas nasz pies, jest też z nami nasze jedzenie, dwa piwa i kanarek, który teraz śpi. Mamy poparcie lokalnego radia La Coruna i morskiego kanału alarmowego 106. Nie udajemy się w żadnym kierunku i mówimy do was ze stałego lądu, z latarni morskiej A-853 Finisterra, z wybrzeża Galicji. Nie mamy gównianego pojęcia, które miejsce zajmujemy w rankingu hiszpańskich latarni morskich. Możecie podjąć wszelkie słuszne działania, na jakie tylko przyjdzie wam ochota, by zapewnić bezpieczeństwo waszemu zasranemu okrętowi, który za chwilę rozbije się o skały; dlatego ponownie nalegamy i sugerujemy wam, iż działaniem najlepszym, najbardziej słusznym i najbardziej godnym polecenia będzie zmiana kursu o 15 stopni na południe, by uniknąć zderzenia z nami.
Amerykanie: OK. Przyjąłem, dziękuję.
hmm... skądś totoj znam... whee
|
 |
 |
|
|
|
|
|
|
|
 |
|
|
|
|
|