*sieda patrząc w przestrzeń* nie mam nic w co mógłbym wierzyć... nic dobrego nie ma tu...
zasadniczo nie jestem w stanie przytoczyć w tej chwili żadnego, nawet najbardziej banalnego argumentu przemawiającego za zachowaniem życia...
*zaczyna śpiewać cichutko*
mam znowu doła, znów pragnę śmierci
wracają dawne lęki i nie mogę w nocy spać
Ból przemijania, choroby, wojny rozpacz
wszystkie ciemne strony życia dręczą mnie, ach kurwa mać
gonk brazylijski serial już nie cieszy jak kiedyś
nawet sex jest banalny i nie kręci mnie
może jestem nienormalny, za krótko byłem w wojsku
może latem jakiś komar AdIDaSa sprzedał mi
*ciałko znoow osuwa na podłogę, popada w bezruch*
to ja sobie tu poczekam na przyjście Endymiona... on mnie zna... on mnie rozumie