Rzecz dzieje się w szpitalu psychiatrycznym. Od wielu lat przebywa tam Pan Tadek.
Pan Tadek nie odezwal sie do nikogo przez ten okres i generalnie
zajmuje się patrzeniem w okno. Pewnego letniego popołudnia za oknem
pojawia się sie ogrodnik, ktory nawozi grządki z truskawkami. Po
godzinie wpatrywania sie w ogrodnika pan Tadek pomalutku wstaje i
rusza w strone okna, otwiera je powoli, patrzy na ogrodnika, patrzy na
truskawki i wypowiada zdanie: - "A co Pan robi?" Konsternacja. Wszyscy
pacjenci i personel zupelnie zszokowani - pan Tadek się odezwal!
Ogrodnik odpowiada: - Ja, panie Tadku, nawoze truskawki.
Pan Tadek myśli i w koncu: - Co?
Ogrodnik: - No ... Posypuję je nawozem.
Pan Tadek po namysle: - Co?
Ogrodnik: - No... Posypuję truskawki g�wnem, żeby były lepsze.
Pan Tadek mysli: - Aha....
Pan Tadek zamyka pomalu okno i zamyslony wraca na miejsce. Siada i
mysli. Po p�ł godzinie wstaje, podchodzi do okna, otwiera je i mowi:
- Wie pan co, ja truskawki posypuję cukrem, żeby były lepsze, ale ja
to podobno jestem pojebany.
Dw�ch wariat�w kupiło sobie kotki. Bawili się nimi fajnie, dop�ki nie natrafili na problem, kt�ry kotek jest czyj. Pierwszy wymyślił, że swojemu kotu utnie ogonek. Bawią się dalej, ale drugiemu spodobał się kotek bez ogonka. Uciął więc swojemu ogonek i zaczeli myśleć, co zrobić, żeby je znowu m�c rozpo- znać. Więc pierwszy uciął swojemu przednią n�żkę. Bawili się jakiś czas, ale drugiemu spodobał się kotek bez n�żki, więc swojemu także uciął. Cały pro- blem zaczął się więc od nowa. Po pewnym czasie pierwszy wariat wymyślił, że utnie swojemu kotu drugą z przednich n�żek. Drugiemu wariatowi spodo- bało się jednak, jak fajnie czołga się kotek tego pierwszego, więc swojemu też uciął drugą z przednich n�żek. Po pewnym czasie pierwszy wariat, chcąc wyr�żnić swojego kotka, uciął mu dwie tylnie n�żki. Kadłubek jego kotka tak się fajnie poruszał, że drugiemu wariatowi oczywiście się to spodobało, i ze swojego kotka też zrobił kadłubka. I teraz zaczął się już poważny pro- blem, jak rozpoznać, kt�ry kotek jest czyj. Myślą, myślą, myślą, i w końcu jeden m�wi:
- Wiesz, to ja wezmę białego, a ty czarnego...